O wyprawie do tego niezwykle egzotycznego i pociągającego zakątka myśleliśmy już od bardzo dawna. Wszelkie wcześniejsze próby dojechania tam drogą lądową zazwyczaj kończą się fiaskiem. Przez wiele lat dowiadywaliśmy się, że Birma obecnie staje się krajem znacznie bliższym reszcie cywilizacji, niż kiedykolwiek przedtem. To zadecydowało o tym, że jeszcze raz postanowiliśmy się tam wybrać, by posmakować egzotyki na własnej skórze. Ranong, Phuket, Bangkok – te miasta po prostu trzeba zobaczyć.
Zależało nam bardzo na tym, aby doszło do przebicia wizy tajskiej, co dałoby możliwość sprawdzenia stanu załadowania łodzi płynącej w kierunku północnym. Nie udało się niestety dokonać tego zamierzenia. Perspektywa pozostania w przygranicznym mieście przez 2 tygodnia powinna nas pocieszyć, ale to właściwie trochę za mało… Udając się w stronę Bangkoku, mieliśmy świadomość tego, iż jedyną uczciwą możliwością będzie samolot do Yangonu. Przedostać można by było się także w sposoby nie do końca legalne, ale za tym czają się niesamowicie wysokie koszty, a do tego nie ma żadnej gwarancji, że nas nie przyłapią i nie deportują. Niedrogie bilety posiadaliśmy już na miesiąc przed planowaną podróżą, im bardziej zbliżał się termin wyjazdu, tym większe dało się wyczuć między nami poddenerwowanie. Lądy na całym świecie nie miały przed nami tajemnic, znamy na pamięć metody przyjazdu i wyjazdu drogami morskimi prowadzącymi do Australii. I ten dylemat – czy dalej korzystać z lądu, czy zmienić pole działania?
Po długim zastanowieniu i chwili stresu daliśmy się ponieść ciekawości, a postanowienia schowaliśmy na dno turystycznego plecaka. Rezultat był taki, że Bangkok stał się metą dla naszej trwającej ponad 2 lata podróży lądowej. Dzięki temu zyskaliśmy mnóstwo nowych wrażeń z wycieczki, która przez niektórych nazwana została dowcipnie „fakultatywną”. Liczymy się z trudami, jakie staną nam na drodze do wydostania się poza sferę turystyki, wszystko przez działania wojskowe na tym terenie. Na miejscu człowiek musi też walczyć z dylematami moralnymi. Nie chcąc wspomagać lokalnej junty, robi się wszystko, aby nasze pieniądze nie trafiały w jej ręce. Trzeba zatem inwestować w prywatnych przedsiębiorców, bo dzięki temu mieć będziemy świadomość, że nie wspomagamy zwyczajnych przestępców. Zachwyca nas tutejsze jedzenie. Wszystko jest niezwykle lekkie i kolorowe.
Dania przyrządzane są na bazie warzyw oraz ryżu, może dlatego są takie lekkie? Można zjeść tych specjałów naprawdę dużo, a człowiek w ogóle nie czuje, że tyje. Mamy nadzieję, że do końca pobytu będziemy mieli takie samo odczucie. Birmańskie perypetie sprawiły, że nabraliśmy apetytu na więcej. Zycie jest zbyt krótkie, aby odwlekać takie decyzje. W Bangkoku można naprawdę dobrze wypocząć i poznać na wskroś inne, ale bardzo fascynujące kultury. Nowe podróże zaplanujemy bardziej szczegółowo już po powrocie z Birmy. Mamy nadzieję, że przynajmniej wirtualnie będziecie nam towarzyszyć. Dalsze relacje obiecujemy dostarczać w miarę regularnie, abyście mogli ocenić sami, czy warto iść naszymi śladami.